Sosnowiec. Po Mistrzostwach Polski Seniorów w szermierce
Z Zuzą Cieślar, czterokrotną indywidualną mistrzynią Polski w szabli i liderką podwójnie złotej drużyny ZKS o tym, jak świętowała kolejny sukces, o medalu, który sprawił jej najwięcej radości i czy w życiu zawodowej szablistki jest czas nie tylko na trening rozmawia Andrzej Kaim.
Jak czterokrotna mistrzyni Polski świętowała swój kolejny tytuł? Strzelały korki od szampana czy może macie inną tradycję na fetowanie?
Turniej indywidualny trwał strasznie długo. Zmagania wystartowały o 9 rano, a dopiero po 21 wróciliśmy do hotelu. Zmęczenie było wielkie. Przede wszystkim chyba wszyscy marzyliśmy o tym, by wreszcie coś zjeść, a tradycyjnie od lat wybieramy się całą ekipą do Pizza Hut. Było jednak tak późno, że po przejechaniu 500 metrów doszliśmy do wniosku, że ten pomysł nie wypali. Wyruszyliśmy 17-osobową ekipą już grubo po 21 i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy tylko kilkanaście minut na dotarcie do celu, zdobycie stolika i złożenie zamówienia. Ostatecznie wróciliśmy do hotelu i kolację zjedliśmy w restauracji na miejscu. Mimo że było już bardzo późno, to kucharze stanęli na wysokości zadania, a potem to każdy już tylko myślał o tym, by wreszcie położyć się spać.
Kolejnego dnia mistrzostw była kolejna okazja do świętowania. Wspólnie z twoją siostrą Julią i Gabrysią Wójcik obroniłyście tytuł drużynowych mistrzyń Polski. Turniej był zdecydowanie krótszy. Może więc tego dnia udało się wam wreszcie spędzić razem więcej czasu?
Niestety nie. Po zakończeniu turnieju drużynowego większość ekipy ZKS wracała szybko do Sosnowca, żeby wziąć udział w rozdaniu nagród podczas Sosnowieckiej Gali Sportu. Ja zostałam w Warszawie i ... dopuściłam się maleńkiej zdrady, bo świętowałam razem z drużyną MUKS Victor Warszawa ich sukcesy podczas mistrzostw.
No tak. W końcu twój chłopak – Piotr Szczepanik – wywalczył podczas mistrzostw dwa brązowe medale. Więc chyba taka zdrada jest dopuszczalna i w pełni usprawiedliwiona. Mamy tylko maleńkie pytanko – komu kibicowałaś podczas męskiego półfinału: ZKS v. Victor Warszawa?
O nie, na to pytanie nie odpowiem nawet na torturach.
No dobra. To z innej beczki. Jak to z wami na początku było? Coś w stylu sceny z „Samych swoich”: – Co się tak na niego patrzysz? Toż to twój wróg największy jest. – Ale trenerze, jak ja się tak na niego napatrzę, to potem tak nienawidzę, że w nocy spać nie mogę?
Nie, nie (śmiech), aż tak bardzo to nam rywalizacja do głów nie wchodzi.
Z pewnością w szermierczych związkach, zwłaszcza pomiędzy reprezentantami różnych klubów, problemem jest to, że żyjecie i trenujcie na co dzień w różnych miejscowościach. Jak wam udaje się nie usychać z tęsknoty za partnerem?
Na szczęście mamy wspólnego trenera reprezentacji narodowej już od dwóch lat. Wszystkie obozy i zgrupowania organizowane są w tych samych terminach. Czasami myślę, że gdybym miała chłopaka, który nie zajmuje się szermierką, to widywałbym go znacznie rzadziej niż Piotra.
Przejdźmy teraz do pytania z innej sfery. W twojej kolekcji tytułów i medali z pewnością jest ten jeden ukochany, najważniejszy, najbardziej nieoczekiwany. To, który z nich jest tym naj... dla ciebie? Pierwsze złoto MP, a może pierwsze obronione?
Chyba wszystkich zaskoczę, odpowiadając na to pytanie. Moim ukochanym medalem jest srebro wywalczone w turnieju indywidualnym MP w 2018 roku. Po pierwsze byłam wtedy świeżo upieczoną juniorką więc ten medal był ogromną niespodzianką, zwłaszcza dla mnie, a po drugie, w półfinale pokonałam wtedy pierwszy raz na zawodach Martę Pudę z TMS Sosnowiec. Więc to właśnie tytuł wicemistrzyni Polski z 2018 jest moim ulubionym.
A jak jest z relacjami wśród „złotych dziewczyn Tomasza D.”? Czy jako najbardziej utytułowana z nich masz szczególne przywileje? Gdy samica alfa zawarczy to reszta kładzie uszy po sobie?
No nie, tak dobrze to nie ma. Jestem bardzo emocjonalną zawodniczką stąd pewnie nie raz słychać moje okrzyki podczas walki. Jednak potrafię utrzymać emocje - które mną targają - na wodzy. W przypadku Gabi i Julki moja rola często polega na tym, żeby trochę ostudzić ich gorące głowy, a niekiedy trzeba z boku planszy dodatkowo zmotywować je głośnym dopingiem.
Trener Tomek określił cię w ostatnim wywiadzie mianem „terminatora”. Rzeczywiście jest tak, że wychodząc na planszę szermierczą, odkładasz wszystkie emocje na bok i ze stalową konsekwencją realizujesz plan i dążysz do celu? Po jakim czasie napięcie, które towarzyszy walkom o wielką stawkę, schodzi z ciebie?
Jak wspomniałam, rzeczywiście umiem przez większość czasu zapanować nad emocjami, ale taką bezduszną maszyną to nie jestem. Z tym napięciem i powrotem do „normalnego” stanu sprzed zawodów bywa różnie. Ja nie miałam jeszcze takich przypadków, jak niektóre z moich koleżanek, które np. po zwycięstwie w turnieju drużynowym nie spały całą noc, bo płakały…ze szczęścia.
Przed tobą najważniejszy start w sezonie. Mistrzostwa Europy Seniorów, które odbędą się już pomiędzy 18 a 23 czerwca w Bazylei, w Szwajcarii. Jak oceniasz swoje szanse na medal?
Turnieje rozgrywane tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi rządzą się własnymi prawami. Część zawodniczek już myślami jest na turnieju olimpijskim, część w ogóle nie pojawia się, obawiając się kontuzji, która w ostatniej chwili może wyeliminować je z walki o medale na imprezie, która odbywa się raz na cztery lata. Myślę, że to doskonała okazja, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i wykorzystać te czynniki o których wspomniałam na swoją korzyść.
To pozostaje nam tylko trzymać kciuki i…życzyć, żeby ta nieprzespana ze szczęścia noc wreszcie ci się przytrafiła.
Złota Zuza i jej brązowy chłopak Piotr.
Fot. Przemek Paśnik
41-219 Sosnowiec
+48 505 803 773
zkssosnowiec@interia.pl
Poniedziałek: 17.30-18.30
Wtorek: 16.30-18.30
Środa: 18.3-20.30
Czwartek: 16.30-18.30
Piątek: 18.30-20.30
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.