Mało czasu na świętowanie

11 kwietnia 2024

Sosnowiec. Po Mistrzostwach Polski Seniorów w szermierce

 

Z Zuzą Cieślar, czterokrotną indywidualną mistrzynią Polski w szabli i liderką podwójnie złotej drużyny ZKS o tym, jak świętowała kolejny sukces, o medalu, który sprawił jej najwięcej radości i czy w życiu zawodowej szablistki jest czas nie tylko na trening rozmawia Andrzej Kaim.

 

  • Jak czterokrotna mistrzyni Polski świętowała swój kolejny tytuł? Strzelały korki od szampana czy może macie inną tradycję na fetowanie?

  • Turniej indywidualny trwał strasznie długo. Zmagania wystartowały o 9 rano, a dopiero po 21 wróciliśmy do hotelu. Zmęczenie było wielkie. Przede wszystkim chyba wszyscy marzyliśmy o tym, by wreszcie coś zjeść, a tradycyjnie od lat wybieramy się całą ekipą do Pizza Hut. Było jednak tak późno, że po przejechaniu 500 metrów doszliśmy do wniosku, że ten pomysł nie wypali. Wyruszyliśmy 17-osobową ekipą już grubo po 21 i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy tylko kilkanaście minut na dotarcie do celu, zdobycie stolika i złożenie zamówienia. Ostatecznie wróciliśmy do hotelu i kolację zjedliśmy w restauracji na miejscu. Mimo że było już bardzo późno, to kucharze stanęli na wysokości zadania, a potem to każdy już tylko myślał o tym, by wreszcie położyć się spać.

  • Kolejnego dnia mistrzostw była kolejna okazja do świętowania. Wspólnie z twoją siostrą Julią i Gabrysią Wójcik obroniłyście tytuł drużynowych mistrzyń Polski. Turniej był zdecydowanie krótszy. Może więc tego dnia udało się wam wreszcie spędzić razem więcej czasu?

  • Niestety nie. Po zakończeniu turnieju drużynowego większość ekipy ZKS wracała szybko do Sosnowca, żeby wziąć udział w rozdaniu nagród podczas Sosnowieckiej Gali Sportu. Ja zostałam w Warszawie i ... dopuściłam się maleńkiej zdrady, bo świętowałam razem z drużyną MUKS Victor Warszawa ich sukcesy podczas mistrzostw.

  • No tak. W końcu twój chłopak – Piotr Szczepanik – wywalczył podczas mistrzostw dwa brązowe medale. Więc chyba taka zdrada jest dopuszczalna i w pełni usprawiedliwiona. Mamy tylko maleńkie pytanko – komu kibicowałaś podczas męskiego półfinału: ZKS v. Victor Warszawa?

  • O nie, na to pytanie nie odpowiem nawet na torturach.

  • No dobra. To z innej beczki. Jak to z wami na początku było? Coś w stylu sceny z „Samych swoich”: – Co się tak na niego patrzysz? Toż to twój wróg największy jest. – Ale trenerze, jak ja się tak na niego napatrzę, to potem tak nienawidzę, że w nocy spać nie mogę?

  • Nie, nie (śmiech), aż tak bardzo to nam rywalizacja do głów nie wchodzi.

  • Z pewnością w szermierczych związkach, zwłaszcza pomiędzy reprezentantami różnych klubów, problemem jest to, że żyjecie i trenujcie na co dzień w różnych miejscowościach. Jak wam udaje się nie usychać z tęsknoty za partnerem?

  • Na szczęście mamy wspólnego trenera reprezentacji narodowej już od dwóch lat. Wszystkie obozy i zgrupowania organizowane są w tych samych terminach. Czasami myślę, że gdybym miała chłopaka, który nie zajmuje się szermierką, to widywałbym go znacznie rzadziej niż Piotra.

  • Przejdźmy teraz do pytania z innej sfery. W twojej kolekcji tytułów i medali z pewnością jest ten jeden ukochany, najważniejszy, najbardziej nieoczekiwany. To, który z nich jest tym naj... dla ciebie? Pierwsze złoto MP, a może pierwsze obronione?

  • Chyba wszystkich zaskoczę, odpowiadając na to pytanie. Moim ukochanym medalem jest srebro wywalczone w turnieju indywidualnym MP w 2018 roku. Po pierwsze byłam wtedy świeżo upieczoną juniorką więc ten medal był ogromną niespodzianką, zwłaszcza dla mnie, a po drugie, w półfinale pokonałam wtedy pierwszy raz na zawodach Martę Pudę z TMS Sosnowiec. Więc to właśnie tytuł wicemistrzyni Polski z 2018 jest moim ulubionym.

  • A jak jest z relacjami wśród „złotych dziewczyn Tomasza D.”? Czy jako najbardziej utytułowana z nich masz szczególne przywileje? Gdy samica alfa zawarczy to reszta kładzie uszy po sobie?

  • No nie, tak dobrze to nie ma. Jestem bardzo emocjonalną zawodniczką stąd pewnie nie raz słychać moje okrzyki podczas walki. Jednak potrafię utrzymać emocje - które mną targają - na wodzy. W przypadku Gabi i Julki moja rola często polega na tym, żeby trochę ostudzić ich gorące głowy, a niekiedy trzeba z boku planszy dodatkowo zmotywować je głośnym dopingiem.

  • Trener Tomek określił cię w ostatnim wywiadzie mianem „terminatora”. Rzeczywiście jest tak, że wychodząc na planszę szermierczą, odkładasz wszystkie emocje na bok i ze stalową konsekwencją realizujesz plan i dążysz do celu? Po jakim czasie napięcie, które towarzyszy walkom o wielką stawkę, schodzi z ciebie?

  • Jak wspomniałam, rzeczywiście umiem przez większość czasu zapanować nad emocjami, ale taką bezduszną maszyną to nie jestem. Z tym napięciem i powrotem do „normalnego” stanu sprzed zawodów bywa różnie. Ja nie miałam jeszcze takich przypadków, jak niektóre z moich koleżanek, które np. po zwycięstwie w turnieju drużynowym nie spały całą noc, bo płakały…ze szczęścia.

  • Przed tobą najważniejszy start w sezonie. Mistrzostwa Europy Seniorów, które odbędą się już pomiędzy 18 a 23 czerwca w Bazylei, w Szwajcarii. Jak oceniasz swoje szanse na medal?

  • Turnieje rozgrywane tuż przed Igrzyskami Olimpijskimi rządzą się własnymi prawami. Część zawodniczek już myślami jest na turnieju olimpijskim, część w ogóle nie pojawia się, obawiając się kontuzji, która w ostatniej chwili może wyeliminować je z walki o medale na imprezie, która odbywa się raz na cztery lata. Myślę, że to doskonała okazja, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i wykorzystać te czynniki o których wspomniałam na swoją korzyść.

  • To pozostaje nam tylko trzymać kciuki i…życzyć, żeby ta nieprzespana ze szczęścia noc wreszcie ci się przytrafiła.

 

Złota Zuza i jej brązowy chłopak Piotr. 

Fot. Przemek Paśnik

 

Zagłębiowski Klub Szermierczy 

41-219 Sosnowiec

 

+48 505 803 773

 

zkssosnowiec@interia.pl

Obserwuj nas

Godziny treningów

Poniedziałek: 17.30-18.30

 

Wtorek: 16.30-18.30

 

Środa: 18.3-20.30

 

Czwartek: 16.30-18.30

 

Piątek: 18.30-20.30

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.